poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Saigon i delta Mekongu

Na pytanie jak bardzo różni się Wietnam od reszty Azji Południowo-Wschodniej, mogę póki co powiedzieć, że różni się sporo. Nie mogę powiedzieć nic więcej, dopóki nie pojadę w inne rejony tego osiemdziesięcio milionowego kraju. Na pewno rzuca się w oczy jedna rzecz – poprzez brak transportu publicznego mieszkańcy muszą dojeżdżać do pracy swoim środkiem lokomocji. Kiedyś najpopularniejsze były rowery, obecnie wygrywa motorower czy jak kto woli skuter. Pali mało, jeździ nawet do 90 km/h, można na niego zapakować rodzinę z dwójką dzieci, a jak trzeba to i przewiezie pełno wymiarową lodówkę (nie zrobiłem zdjęcia, gdyż jako pasażer jechałem innym skuterem).  Dlatego właśnie dla mnie ilość skuterów najbardziej odróżnia Wietnam swoich sąsiadów. 

Taki ruch skuterów panuje tylko na bocznych ulicach. Na głównych jest 10x gorzej.


 A jak oni czasem jeżdżą… Pod prąd, zajeżdżają sobie drogę, non stop używają klaksonu, ale mają jedną cechę, której nie uświadczy się w Polsce. Jeżdżą naprawdę wolno – 20-30 km/h. Max.

Właśnie pada od kilku godzin, ja siedzę na kanapie u Eddiego, młodego Słowaka z Bratysławy, który pracuje w Saigonie (w zasadzie oficjalna nazwa miasta to Ho Chi Minh City, ale wolę Saigon bo tak jest krócej) jako nauczyciel angielskiego. Obaj jesteśmy członkami stowarzyszenia CoachSurfing, które pozwala w bezpieczny sposób gościć i być goszczonym wszędzie na świecie.

Dzisiaj byłem na zorganizowanej jednodniowej wycieczce w stronę delty Mekongu.  W ramach wycieczki mieliśmy zagwarantowany rejs łodzią po rzece, lunch, opłynięcie kilku wysp, owoce oraz chyba najciekawsze zwiedzanie małej manufaktury cukierków wytwarzanych z mleka kokosowego z dodatkami (czekolada, orzechy, etc.). Było bardzo przyjemnie, ale jak ktoś się spieszy to może sobie odpuścić to miejsce.

Moi towarzysze wycieczki.


Na koniec kilka zdjęć z wycieczki. Jutro zwiedzanie najważniejszych rzeczy w mieście a pojutrze rano będę testował wietnamskie linie lotnicze w drodze do Hanoi.


Śmiejący się budda. Ma bardzo duży uśmiech.


Tak gęsto porośnięte roślinnością są brzegi Mekongu.


Fabryka cukierków. Ręczne krojenie.


Każdy z uczestników na czas spływu łodzią dostał wietnamski kapelusz.

1 komentarz:

  1. Szkoda, że z HCMC lecisz od razu do Hanoi, po drodze jest kilka naprawde fajnych miejsc. My niestety musielismy sobie je odpuscic, ale my mielismy 5 tygodni na cale Indochiny, a Ty masz przeciez czas wlasciwie nielimitowany ;)
    Mam nadzieje, ze nie pominiesz tuneli Củ Chi, to naprawde fajne miejsce, przy okazji bedziesz mogl sobie postrzelac z kalasza, albo M16 :)

    OdpowiedzUsuń