Te różowe jajka, o których mówi Leng są... śmierdzącymi jajkami. Różowy barwnik jest dodawany w procesie przygotowania jaj dla odróżnienia od zwykłych. Okazuje się, że na wschodzie niektórzy bardzo lubią jeść takie jajka...
Po powrocie do szkoły Leng zaczął nam pokazywać jak się przyrządza sałatkę Luang Prabang z wyjątkowym majonezem laotańskim.
Do przygotowania sałatki potrzebujemy: liście sałaty (mogą być wymieszane różne gatunki, można dodać kilka liści mięty), 1 pokrojony na plastry pomidor, 1 średni ogórek pokrojony na plastry, 1 łyżka pokruszonych niesolonych orzeszków ziemnych, opcjonalnie 1 łyżka smażonego mięsa mielonego (wieprzowina), 3 jajka na twardo, 2 łyżki oleju sojowego (można zastąpić słonecznikowym), 2 łyżki octu (lub soku z cytryny lub limonki), 1 łyżka cukru, 1/2 łyżeczki zmielonego białego pieprzu, 1/4 łyżeczki soli, mały pomidorek wiśniowy do przybrania.
Przygotowanie majonezu: żółtka 2 jajek umieścić w moździeżu lub mikserze, dodać olej, ocet, cukier, pieprz i sól, zmiksować lub wymieszać aż do otrzymania jednolitej konsystencji.
Przygotowanie sałatki: połową majonezu oblać sałatę i wymieszać po czym ułożyć w piramidkę na tależu. Ułożyć pokrojony ogorek i pomidor, oraz pokrojone w plastry 1 jajko, posypać wokół orzeszkami ziemnymi. Jeśli dodajemy wieprzowinę (opcjonalnie) również posypujemy na wierzchu i zalewamy resztą przygotowanego wcześniej majonezu. Nadkrajamy pomidorka na 4 części i wykonujemy z niego ozdobę. A oto jak przedstawia się gotowa sałatka.
Kolejnymi potrawami były Feu Khua (smażone kluseczki ryżowe z jajkiem, kurczakiem i warzywami), Chiken Larp (sałatka laotańska z kurczakiem), Kheua Sen Lon (kluseczki z wieprzowiną i grzybami), Oh Paedak (wieprzowina z czosnkiem i chilli), Khua Maak Kheua Gap Moo (smażony bakłażan z wieprzowiną), Geng Phet (kurczak z curry i mleczkiem kokosowym) oraz na końcu pasta chilli.
![]() |
Feu Khua |
![]() |
Feu Khua |
![]() |
Kheua Sen Lon |
![]() |
Chiken Larp |
![]() |
Khua Maak Kheua Gap Moo |
Jedzenie było naprawdę pyszne! Szczególnie przypadła mi do gustu pasta chilli... Fajne w tym całym gotowaniu jest to, że na koniec można wszystko zjeść! Mniam, mniam... Mankamentem tej konkretnej szkoły gotowania była mała ilość woków. Trzeba było gotować parami, co dzieliło obowiązki na dwoje i jednak zapamiętuje się przez to połowę. Dobrze, że dostaliśmy książki z przepisami, więc jak tylko będę w posiadaniu „własnej” kuchni zacznę ćwiczyć. Cel: zostać mistrzem :)
Kończąc muszę przyznać, że pisząc te słowa jestem okropnie głodny i jeśli nic nie zjem za chwilę chyba spadnę ze stołka. Najgorsze, że ciągle pada, jest zimno i nie przyjemnie... brrr. Co robić, albo zimno i mokro, albo śmierć głodowa ;)
Dla czytelników bloga gotowali:
![]() |
Leng Lee |
![]() |
Phia Yang |