Dwa dni temu wyjechałem z Pakse w stronę granicy Kambodżańskiej, jednak po drodze postanowiłem zachaczyć jeszcze miejsce zwane „4000 wysp” na Mekongu. Ja wybrałem wyspę Don Det.
Dojechawszy Tuk-Tukiem na lokalny dworzec autobusowy wybrałem jedyny o tej porze dostępny autobus, bez okien (
taka paka furgonetki z ławkami). Droga trwała długo, ale przyjemna atmosfera sprawiła, że podróż minęła bardzo szybko. Autobusem dojechaliśmy do miejscowości Ban Sene Hom, skąd łódką dostaliśmy się na wyspę.
|
Tak wyglądał też mój autobus. Bagaże jechały na dachu. |
|
Miejscowość Ban Sene Hon. |
Sama wyspa jest jedną z mniejszych, stale zamieszkanych wysp, połączona mostem z wyspą Don Khon. Jest bardzo malownicza, ale nie w porze suchej. Terez pola ryżowe wyglądały jak smutne wspomnienie deszczu. Całą wyspę można okrążyć rowerem w godzinę niespiesznej jazdy. Wzdłuż brzegów ciągną się bungalowy, w których coraz częściej przybywający turyści wylegują się w hamakach.
Nie jest to jednak miejsce oddalone od cywilizacji - kawiarenki internetowe, bary, telewizja satelitarna - wszystko to daje poczucie przebywania w globalnej wiosce. Podobno w sezonie przybywa na wyspę do tysiąca turystów dziennie!
|
Widok na wyspę Don Khon. |
|
Most łączący wyspy Don Det i Don Khon. |
|
Wysuszone pola ryżowe na wyspie Don Det. |
Dla mnie wyspa była za bardzo komercyjna, więc następnego dnia o 8 rano wyruszyłem w podróż do Kambodży, w kierunku Phnom Penh.
malowniczo. a że sucho? jeszcze przyjdzie pora na deszcz :)
OdpowiedzUsuńCzesc Wojtek,
OdpowiedzUsuńDopiero teraz Adam nam napisal o podrozy i blogu.
Miales pomysl, nie powiem !
Napisz kiedy bedziesz w Hong Kongu.
Artur & Alice