poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Sydney c.d. – nieruchomości i inne.


Tak. Banany są na tyle drogie, że stały się niemalże dobrem luksusowym jak złoto czy diamenty. W kawiarni, jednej z wielu obok której przechodzę codziennie rano, przy drzwiach wejściowych jest nawet potwierdzająca moje słowa notka…

„Ani gotówka ani banany nie są przechowywane w lokalu."


Nieruchomości

Sydney, tak jak w zasadzie i Melbourne poza centrum nie przypomina naszych polskich miast. Bardzo rzadko można napotkać wysokie bloki mieszkalne czy nawet mini osiedla.
Przeważają szeregowce. Im bliżej centrum tym w zasadzie starsze, gdyż budowane często w okresie napływu osadników z Europy czy innych części świata, na początku XX wieku. Przez swój wiek bywają w bardzo różnym stanie. Duża część jest ładnie odnowiona i utrzymana, ale zdarzają się też domy, których świetność już dawno temu przeminęła. Co mi się w nich podoba to dosyć specjalne zdobienia, chyba wykonane z żeliwa, oraz metalowe kolumny podtrzymujące tarasy. Wszystkie te domy mają dosyć wąskie fronty, ciągną się natomiast dosyć głęboko, a za nimi często jest malutki ogródek i… mini uliczka.





Tutaj często jest taki system, że mamy na ulicę, do której skierowane są wszystkie fronty domów, a na ich tyłach mamy malutkie uliczki pozwalające dostać się na tył nieruchomości.
Dzięki temu mimo iż nieruchomości są w zabudowie szeregowej, jeden dom obok drugiego, nie ma problemu by np. przywieźć rośliny do ogródka.

W ogłoszeniach nieruchomości raczej nie widuje się metrażu. Najważniejsze informacje to ilość sypialni, ilość łazienek oraz ilość miejsc parkingowych. Co ciekawe, przyjmuje się, że oprócz sypialni w mieszkaniu zawsze jest salon, chyba, że od razu zaznacza się, że jest to tzw. studio. Wtedy mamy do czynienia najczęściej z jednym pokojem, połączonym z kuchnią i jedną łazienką.






Ceny nieruchomości, jak wszędzie, są dosyć wysokie. Za dom w zabudowie szeregowej, z dwoma lub trzema sypialniami, trzeba zapłacić około 600 tysięcy dolarów australijskich, a często taki dom nadaje się tylko do remontu. W dobrym stanie trzeba zapłacić około 1 mln.
W telewizji australijskiej jedne z bardziej popularnych programów dotyczą właśnie renowacji domów, przebudowywaniu ich, etc. Obok wielu programów i turniejów kulinarnych, programy typu Renovators czy The Bloks biją rekordy popularności.
Oczywiście poza footie.

Footie to rugby. Nie pytajcie mnie na czym polega ta gra – dla chcących dowiedzieć się więcej polecam film Invictus. Wiem natomiast tyle, że jak jest footie w telewizji, wszystkie oczy zwrócone są na ekrany i lepiej wtedy nie kibicować drużynie przeciwnej. Australijczycy mają trzy ligi rugby i kiedy jest sezon dla wielu z nich nie liczy się nic innego. No może jeszcze krykiet, który jest również bardzo popularny, ale sezon zaczyna się bliżej lata.

5 komentarzy:

  1. Bardzo dobre podejście do tematu. Jest to ciekawe i przybliża nam Australie. Ja ciekawy jestem jak jest z samochodami, czy widać duży wpływ Japonii i Korei czy moze jednak spotyka sie niemieckie marki? pozdrawiam
    Cezary

    OdpowiedzUsuń
  2. Czarek ma dobry pomysł z tymi samochodami - ciekawe jakie się tam widuje - poprosimy o relację ;-). A ode mnie nowy temat to wino - gdzie jest obecne, jak, ile się pije i jakie! Proszę o pełen raport okraszony zdjęciami! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo to ciekawe, co piszesz. Widać, że mieszkając dłużej w jednym miejscu zaczynasz patrzeć bardziej od strony mieszkańca, niż zwykłego turysty. Pisz więcej Wojtek :-) Czy pracujesz?, czy masz zajęcia w szkole? Jak ci się układa w ogóle i koniecznie coś o ludziach, których poznajesz :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czesc Wojtek, cieszę się ze poruszyłeś najbardziej mnie interesujący temat :-)
    Poprosze o wiecej wpisow dotyczacych jakichkolwiek properties i rynku real estate ;-)
    Pozdrowienia i buziaki
    Lysa

    OdpowiedzUsuń
  5. Wojtek! Ty tu o bananach, nieuchomosciach a nas interesuje najbardziej co u Ciebie! :) pracujesz? pisz więcej o sobie!:)

    OdpowiedzUsuń