środa, 8 czerwca 2011

W drodze do Cherating.

Jako, że Singapur fajny, ale drogi, szybko z niego uciekłem kierując się na wschodnie wybrzeże Malezji. Wybrałem opcję nocnego autobusu do Kuantan skąd miałem nadzieje przedostać się na plaże Cherating.



View Larger Map


Autobus ruszył około 21.50, po godzinie znów byłem na granicy, znów miałem zeskanowane linie papilarne palców wskazujących obu dłoni, znów musiałem prześwietlić bagaż (tym razem po malezyjskiej stronie) i znów znalazłem się z powrotem w wychłodzonym klimatyzacją autobusie. Dobrze, że w bagażu podręcznym miałem koszulę z długimi rękawami i laotańską hustę.

Zasnąłem koło pierwszej. Nie było za dużo pasażerów, więc miałem całe dwa miejsca dla siebie. Wtem autobus stanął a kierowca krzyknął, że już koniec trasy. W pierwszej chwili myślałem, że żartuje. Zaspany spojrzałem na zegarek, była czwarta rano. Nie żartował. Wysiadłem na ciemną uliczkę, obok ciemnego dworca autobusowego. Jedynym jasnym punktem okolicy była mała indyjska knajpka, otwarta całą dobę, w której przesiadywali taksówkarze. – Taxi, Sir? Where you want to go? (gdzie chcesz jechać?)

Na moją odpowiedź mówili – no bus, take taxi! (nie ma autobusu, weź taksówkę). Jasne.
I zapłać dziesięć razy tyle co za autobus…
Postanowiłem poczekać na autobus w indyjskiej knajpce. Zamówiłem Masala Tea (rodzaj indyjskiej herbaty z mlekiem) i standardowo ryż z jakimiś dodatkami. Posiliwszy się dość wczesnym śniadaniem, zamówiłem kawę i czytając na zmianę przewodnik i książkę, cierpliwie czekałem. Podczas oczekiwania, zauważyłem przemykającego szczura pod kuchennymi szafkami knajpki. Kiedy powiedziałem o tym obsłudze, pokiwali głową i powiedzieli, że tak, że one są wszędzie… fuj!

Koło 6.30 postanowiłem udać się na dworzec, z którego miały odchodzić autobusy do Cherating. Według przewodnika, miał on być oddalony od głównego dworca o około 2 km. Jakoś nie uśmiechało mi się maszerowanie całej drogi, więc dałem się namówić taksówkarzowi, który miał mnie tam zawieźć. Zostałem wyrzucony przy jakimś ciemnym parkingu, na moje pytanie czy to na pewno to miejsce taksówkarz pokiwał przekonująco głową i zainkasował zapłatę. Hm… No dobra. Wysiadłem, ale jakoś ciągle nie byłem przekonany czy to jest właściwe miejsce. Obok był otwarty sklepik 7/11 więc udałem się tam, aby się upewnić. W środku miły sklepikarz pokiwał głową, że owszem, stąd odchodziły kiedyś autobusy, a teraz odchodzą z okolicy dworca głównego… Gdy wyszedłem ze sklepu po taksówkarzu nie było śladu, tylko ja życzyłem mu gorąco w myślach „szerokiej drogi”.

Musiałem zatem wrócić do miejsca gdzie siedziałem kilka godzin w kawiarni. Ciągle było ciemno, a ja nie miałem pojęcia w którą stronę mam się udać. Na szczęście po chwili pojawiła się inna taksówka, która zawiozła mnie w wyznaczone miejsce. Próbowałem znaleźć tam mojego „uczciwego” taksówkarza, który mnie wywiózł, ale go nie znalazłem. Tylko jego kolegom, którzy ciągle siedzieli przy stolikach, dobitnie powiedziałem co o nim sądzę, że jest oszustem.

Dworzec z lokalnymi autobusami faktycznie był zaraz obok, więc podreptałem tam bez zmęczenia. Na miejscu okazało się, że najbliższy autobus będzie za godzinę. Przyjechał za cztery… Czekając poznałem miłego gościa, który mi opowiadał jak właśnie stara się o nową żonę. Żeby było jasne – drugą. Gość był muzułmaninem, a oni mogą mieć do czterech żon, ale za każdym razem „stare” żony muszą się zgodzić na nową.

Gdy dojechałem po około półtorej godziny na miejsce, do Cherating oczom moim ukazała się mała miejscowość będąca… niemal pusta! Okazało się, że najwięcej gości przyjeżdża w sezonie zimowym, kiedy są najlepsze fale i są bardzo dobre warunki do surfowania.
Miało to swój urok, gdyż życie biegło tam bardzo leniwie.

Wynająłem mały bungalow i na zmianę czytałem, opalałem się pływając w cieplutkiej wodzie, spacerowałem, spałem. Odpoczywałem. Spędziłem tam tylko trzy noce, gdyż czas mnie gonił – zbliżał się termin lotu do Melbourne, więc czas było wracać do Kuala Lumpur.

Najbardziej zatłoczone miejsce na plaży.



Pusta plaża Cherating.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz