wtorek, 21 czerwca 2011

Sydney

Dziś znów krótko. 



Drugiego czerwca miałem samolot Tiger Airlines z Melbourne do Sydney. Z dość dużym wyprzedzeniem udałem się na dworzec skąd miałem złapać autobus na lotnisko Avalon, które jest oddalone od Centrum o jakieś pięćdziesiąt pięć kilometrów. Po pobycie w Azji spodziewałem się stada przewoźników. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że na miejsce jeździ tylko jeden przewoźnik z częstotliwością ok. 1,5 h. Na moje nieszczęście autobus, którym bym zdąrzył na samolot odjechał siedem minut wcześniej...

Moje poszukiwania, by znaleźć jakiś inny transport na lotnisko zakończyły się fiaskiem, więc już byłem pewien, że nie dojadę na czas. Na szczęście udało mi się namówić młodego Francuza, który również jechał na to samo lotnisko, aby pojechał ze mną taksówką. Dzięki temu zapłaciłem za taksówkę tylko trochę więcej niż za autobus i dotarłem bezpiecznie na czas.

Odprawa poszła szybko i sprawnie i już chwilę później siedziałem w samolocie. Wyluzowana obsługa co chwilę rzucała żarciki, nawet kapitan mówił śmiesznym slangiem.
Lot trwał krótko i ujrzałem Sydney...

Sydney z okna samolotu.

Budynek opery w Sydney.

Takie miejscowe ptaki penetrują tutejsze śmietniki.

Korzenie.

Coś dla Vegan.

Kot w Newtown.

Budynek opery i fragment centrum Sydney.

Centrum Sydney.

Takie ptaki potrafią zwinąć kanapkę.

Jedna z wielu restauracyjek Sydney.

Nocą w deszczu.

Szukając mieszkania a Newtown.  fot. Agnieszka Lupa

2 komentarze:

  1. Zdjęcie ludzi z parasolami - czad!!! A zdjęcie Agnieszki Lupy - super!

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne zdjęcia
    popracuj nad ich tytułami.
    ŁW

    OdpowiedzUsuń