sobota, 28 maja 2011

Melaka

Po moich urodzinach wybrałem się na południe. Skierowałem więc swoje kroki na południowy dworzec autobusowy. Trochę byłem w szoku, gdyż dworzec okazał się ogromnym nowoczesnym budynkiem, z poziomami „odlotów” i „przylotów”.
Bardzo przypominał lotnisko.  Jak sobie przypomnę dworzec Zachodni w Warszawie, to aż serce boli. Wstyd będzie przyjmować gości na Euro…

Lotniskowa hala dworca autobusowego.

Droga do Melaki, dawnej stolicy kraju i kulturowego centrum zajęła mi niecałe trzy godziny. Z dworca do centrum autobusem numer siedemnaście przeniosłem się w kierunku starówki, która od kilku lat należy do światowego dziedzictwa ludzkości UNESCO.  Urocze wąskie uliczki zaprowadziły mnie do przytulnego hoteliku.

Melaka jest bardzo przyjemny miastem. Jest tutaj dużo sklepików z pamiątkami, restauracji z naprawdę pysznym jedzeniem, galerii z przeróżnymi formami sztuki. Bardziej mi się tutaj podobało niż w Georgetown, gdyż jest dużo przytulniej, spokojniej. Nie ma tyle samochodów, a i ludzie jakby bardziej się uśmiechają. 
Nie mam trochę już inwencji o czym pisać, więc niech same zdjęcia opowiedzą historię.


Malunek na domu ze sklepem z pamiątkami.

Jeden z wielu małych sklepików z pamiątkami.

Kierowca miejscowej odmiany rykszy.



Czekając na jedzenie.

Klient chińskiej restauracji.

Kolejny kierowca rykszy.

Hinduski sklepikarz dziergający naszyjnik z kwiatów.

Mr Soon, 95-letni staruszek, którego zaprosiłem na kawę.

Płaskorzeźba na ścianie chińskiej świątyni.

Jeden z wielu miejscowych kotów, który szybko mnie polubił.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz