wtorek, 29 marca 2011

Vientiane

Następnego dnia po tubingu opuściłem Vang Vieng, które samo w sobie nie przypadło mi do gustu. Po zjedzeniu śniadania wsiadłem w autobus, który w niecałe cztery godziny dowiózł mnie na miejsce, do stolicy Laosu, Vientiane.

W przewodniku sprawdziłem, że niedaleko, gdzie zamieszkałem mieści się ambasada Kambodży, dlatego następnego dnia udałem się po wizę. Po wypełnieniu dwóch formularzy, dołączeniu dwóch zdjęć, oraz wpłaceniu 20$ w gotówce, dostałem zaświadczenie pozwalające na odebranie paszportu z wizą dnia następnego o godzinie 16.


Niektóre miejscowe posągi Buddy mają bardzo ptasio-orle nosy...


Ten i następny dzień spędziłem więc na przejażdżkach rowerowych po stolicy, gdzie nie gdzie się zatrzymując i robiąc zdjęcia. Zacząłem się też czuć źle – ból gardła, zatok, mięśni i na koniec stan podgorączkowy. W sobotę czułem się już słabo, więc cały dzień przeleżałem w łóżku przykryty śpiworem i kocem. W niedziele było ciut lepiej, więc zrobiłem sobie mały spacer. Przy śniadaniu spotkałem znajomą parę Holendrów.  Hubert jest studentem piątego roku medycyny, więc zaproponował, że zajrzy mi w gardło. Po oględzinach stwierdził, że na jego oko, wygląda to na infekcję wirusową i po kilku dniach powinno mi przejść. Chyba miał rację, ponieważ, kiedy piszę te słowa już jest sporo lepiej, gardło tak nie boli a i gorączki raczej już nie mam.
W związku z chorobą nie zwiedzałem zbyt aktywnie, raczej na spokojnie, tym bardziej, że jak dotąd Vientiane nie zrobiło na mnie szczególnego wrażenia.

Podczas niedzielnego spaceru przez przypadek natknąłem się na ogromną grupę ludzi, jak się później okazało zabranych na pogrzeb vice premiera Laosu.
Zjawiłem się tam w miarę na początku uroczystości pogrzebowych, przez co dane mi było obserwować różne ich etapy.

Po zdjęciu trumny premiera została ona ustawiona na specjalnie przygotowanym postumencie (metalowe pudło z drewnem nasączonym naftą) i przyozdobione białym płótnem i kwiatami, oraz specjalnym rodzajem dachu/baldachimu, coś na kształt buddyjskiej świątyni.




Co ciekawe, mimo iż była to uroczystość osoby z najwyższych kręgów władzy środki bezpieczeństwa były prawie żadne, a sama organizacja miała bardzo mocne akcenty improwizacji. Mogłem bez przeszkód się wszędzie poruszać i robić zdjęcia.


Loża honorowa, zapewne tam siedzieli przedstawiciele rządu, wyglądała dość osobliwie – pod zadaszeniem, rzędy sof i stolików z napojami, przy których siedzieli oficjele i zapewne rodzina.


Oczywiście bardzo ważnym momentem była modlitwa mnichów oraz błogosławieństwo rodziny jak i samego zmarłego. Na koniec wszyscy zaczęli robić sobie zdjęcia pamiątkowe, grupowe i indywidualne.


Kiedy podpalono trumnę (wcześniej polewając wszystko naftą) już prawie nikt nie interesował się zmarłym. Mnisi i oficjele zniknęli a zebrani ludzie zaczęli się rozchodzić. Ogień bardzo szybko się powiększał i w oka mgnieniu był tak duży, że musiała interweniować straż pożarna. Co ciekawe, głownie „sikali” wodą w dym i buchające iskry, nie polewając źródła ognia, przez co wszyscy wokół byli po chwili mokrzy (wtedy przestałem się dziwić, czemu większość ludzi wyszła wcześniej...)


Od poniedziałku pada, znów jest chłodno (jedyne 18 stopni !). Dziś wieczorem wyjeżdżam do Pakse. Planowo powinienem tam dotrzeć przed 8 rano, więc o ile nie będzie padać, będę miał cały dzień na zwiedzanie. Jeszcze tylko kilka dni i niedługo Kambodża! :)

Finansowany przez Japonię i Koreę nowy bulwar nad Mekongiem.  W porze deszczowej woda podchodzi aż pod te schody.

3 komentarze:

  1. Wojtku u nas jedyne może 6 stopni! więc zazdroszczę tych 18:) planuję wybrać się w "Twoje" strony tak jak pisałam więc być może do zobaczenia!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze 3 wesela musisz odwiedzić i będzie filmowo...
    Buziaki!!!
    ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Z troską czytałam, że byłeś chory, nie jest fajnie chorować na obczyźnie, grunt, że już jest ok,
    fajnie, ze udalo Ci sie zobaczyć azjatycki pogrzeb
    W Wawie dziś pierwszy bardzo ciepły dzień, było 19 stopnii, zaczyna sie wiosna, tak z nienacka
    Jestem ciekawa jak bedzie Ci sie podobała Kambodża
    zosia

    OdpowiedzUsuń