niedziela, 6 marca 2011

Chiang Rai i okolice

Po trzech godzinach jazdy żekomo klimatyzowanym autobusem dojechałem do Chiang Rai. Wysiadłem niestety na dworcu oddalonym od centrum o około 5-7 cm, więc musiałem wziąć tuk-tuka, aby dojechać do mojego hoteliku.
Hotel okazał się położony dość daleko od centrum, więc chcąc się znaleźć bliżej wszystkiego następnego dnia się przeprowadziłem.
W dniu przeprowadzki już nie wyjeżdżałem poza miasto. Tylko zakupy spożywcze i spacer po okolicy.





Kto widział wcześniej spawającego mnicha?
Wczoraj po dość późnym śniadaniu wypożyczyłem skuter i pojechałem zwiedzić okolicę. Trafiłem też do świątyni dość różniącej się od wszystkich, które do tej pory widziałem. Wat Ron Khun nie jest pełna kolorów, złota i ozdób. Jest cała biała. Zaczęto ją budować w 1997 r. a jej zdobienia, jak sami widzicie, są bardzo ciekawe (nie będę pisał nic więcej, kto chce więcej informacji, zapraszam do Internetu).




Wieczorem odbywał się Sobotni Bazar, więc i tam się wybrałem na chwilę...






Dziś rano wyjechałem skuterem w kierunku Złotego Trójkąta – miejsca gdzie rzeka Ruang wpada do Mekongu. Tutaj też spotykają się granice trzech Państw – Tajlandii, Birmy i Laosu. Złoty Trójkąt jest również znany z produkcji opium. Ja nic o tym nie wiem... byłem za to w Hall of Opium – utworzonego z inicjatywy matki króla Tajlandii. Powiem krótko – jak ktoś będzie w okolicy – koniecznie trzeba zobaczyć. Widać, że poszły królewskie pieniądze.



Droga powrotna prezentowała fantastyczne widoki ;)





4 komentarze:

  1. genialne zdjecia...A tutaj mroz i skrobanie szyb kazdego ranka przed wyjsciem do pracy

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    niesamowita ta świątynia...

    OdpowiedzUsuń
  3. mnich spawający bez ubioru ochronnego... nie mają w klasztorach etatów inspektora bhp? ;)
    buziaki!
    ola

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe, nie dosc, ze mnich nie mial ubioru to jeszcze byl w zwyklych przeciwslonecznych okularach...

    OdpowiedzUsuń