piątek, 4 marca 2011

Chiang Mai - podsumowanie

Wczoraj po południu wyjechałem z Chiang Mai gdzie spędziłem prawie dwa tygodnie. Przyznam się, że choć wydawać by się mogło, że dwa tygodnie to dużo - nie wiem kiedy zleciał mi ten czas. Trochę sobie go urozmaicałem wycieczkami, zabawą z przerośniętymi kotkami, jazdą na rowerze bądź skuterze, gotowaniem itd. Czas zatem na podsumowanie tego dość niezwykłego miasta.


Chiang Mai jest bardzo turystycznym miejscem, co widać po ilości „zachodnich” turystów (tzw. farangów). Co chwila można napotkać amerykanów, niemców, francuzów czy anglików. Polaków też oczywiście można spotkać, ale już nie tak często.




Gdybym chciał krótko opisać co najbardziej charakteryzuje to miasto, wymienił bym: ilość świątyń i zamieszkujących w nich mnichów, targowiska (Night Bazaar, Saturday Walking Street, Sunday Walking Street), życie nocne i... lekcje (gotowania, masażu, medytacji, języka tajskiego i czego tam jeszcze chcecie).


Zacznijmy więc od zdjęć mnichów i świątyń...







Teraz może bazarki?







Leniwie rozpoczynając dzień można od smacznej zupki z wołowiną i kluseczkami na ostrym rosołku lub od śniadania w stylu zachodnim, omletu lub jajecznicy z bekonem, pomidorem i tostem. Dla odmiany. Następnie jakaś wycieczka, spacer lub kurs, lunch gdzieś po drodze i siesta po której obiadokolacja składająca się najczęściej z ryżu i dodatku (np. curry, kurczak z oczechami nerkowca, warzywa zasmarzane z sosem ostrygowym na ostro... itd.) lub z zupy z makaronem ryżowym, z wkładem mięsnym - również na ostro. Nie ostre potrawy są w mniejszości - pad thai jest dobrym przykładem. Po obiedzie spacer po jednym z miejscowych bazarków, może tajski boks, może gdzieś koncert i piwo. Co kto lubi. Jest w czym wybierać. Ile ludzi, tyle pomysłów.




Okolice Chiang Mai zachęcają do wycieczek, do których namawiają znajdujące się średnio co 50 m agencje turystyczne. 1, 2, 3 dniowy treking po okolicy, ze zwiedzaniem okolicznych wiosek, przeście dżunglą, kąpiele w strumieniach, jazda na słoniach i ich dokarmianie, itd. itd. Widać, że miejscowi dawno wyczuli interes i teraz robią wszystko, aby wyciągnąć pieniądze od bogatych i żądnych wrażeń zachodnich turystów. I trzeba przyznać, że im się udaje.



Chiang Mai, mimo, że jest całkiem sporym miastem, w porównaniu z Bangkokiem zupełnie nie męczy. Nikt na siłę nie próbuje wcisnąć taksówki, tuk-tuka, dywanu, czy czegokolwiek jeszcze. Jedynie co, to przechodząc ulicą często słychać Thai massage! z charakterystycznym tajskim zawodzeniem. Szybko nauczyłem się, jak ignorować takie nagabywania. Im bardziej ignorujemy od początku nagabywacza, tym szybciej się odczepi. Najgorzej jak zainteresujemy się (na początku z uprzejmości) jakimś przedmiotem, masażem czy wskazanym przez kierowcę tuk-tuka ciekawym miejscem... Wtedy ciężko się „wyrwać” z ich macek i najczęściej kończy się to nieplanowanym zakupem biżuterii, kamieni szlachetnych czy garnituru. Powtórzę tylko, częściej ma to miejsce np. w Bangkoku niż w miastach takich jak Chiang Mai.



11 komentarzy:

  1. Bardzo dobre to zdjęcie ściskającej się pary. Więcej takich zdjęć ludzi! :-). Wrzucaj dużo fotek!

    OdpowiedzUsuń
  2. długo tam siedziałeś.
    a dalej pewnie jeszcze ładniej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super zdjęcia Wojtek, jak Ci się udaje tych ludzi namówić?
    siedzimy z Łysą i nie możemy się nadziwić, ze tyle rzeczy Ci się już udało zobaczyć i takie piękne zdjęcia robisz!
    zosia

    OdpowiedzUsuń
  4. czy wcześniej była opcja anonimowy?
    próbowałam coś wcześniej zamieścić i mi się nie udało
    zosia

    OdpowiedzUsuń
  5. A za kilka dni LAOS ;) Jeśli chodzi o ludzi... jeden uśmiech i dają się w większości fotografować ;) A opcję anonimowych komentarzy udostępniłem niedawno (wcześniej coś mi się nie udawało).

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć Braciszku !!!!!
    Widzę, że wyjazd jest bardzo udany, tylko pozazdrościć. Zdjęcia, jak i pewnie miejsca na żywo, niesamowite !!!
    Całujemy, pozdrawiamy - oby tak dalej

    Marzena, Olo, Michaś i Wojtek

    OdpowiedzUsuń
  7. Piekne zdjecia, bardzo zazdroszcze Ci tej decyzji o podróży

    OdpowiedzUsuń
  8. Yeeeaaa.. super relacja. Kupiłeś garnitur?

    OdpowiedzUsuń
  9. No właśnie, dobrze że są anonimowe komentarze :-)
    Super fotki! Zazdroszczę bardzo ciepła i przygód! Juz zobaczyłeś 100 x więcej niż ja widziałam w Tajlandii, masz dobre tempo zwiedzania :-) Buziaki gorące
    Lysa

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzieki wszystkim za komentarze. Fajnie miec swiadomosc, ze ktos czyta i oglada moje wpisy i komentuje. Od razu czuje sie mniej samotny w takiej podrozy. :) Usciski

    OdpowiedzUsuń
  11. A tego mnicha w gablocie to pamiętam.
    He he. Łza się w oku kręci. Oby tak dalej Panie kolego. Niech Cie Azja wciąga coraz głębiej.
    sciskam
    Bor

    OdpowiedzUsuń